środa, 27 marca 2013

Rozdział 1 część 4

Po pierwsze, chciałam bardzo podziękować za komentarze :D Dzięki waszym opiniom i ponad 500 wejściami jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie! Jeszcze raz, wielkie dzięki!

Za to, że tak długo nie wstawiałam notki, postanowiłam trochę przedłużyć ilość dzisiejszego rozdziału. Mam nadzieję, że się wam spodoba, choć straaaaaaaaaaaaaasznie przedłużyłam tą scenę... No, ale cóż. To w końcu Tony, prawda? XD

***

Nadal nie odrywałem wzroku od jej sylwetki. Odetchnąłem i... Zanim zdążyłem stchórzyć, wyszedłem z ukrycia, opierając się cicho plecami o drzewo, tuż obok niej. Jednak Pepper wciąż nie zwracała na mnie uwagi. Zmarszczyłem czoło, mając wrażenie, że specjalnie mnie ignoruje. Ale po chwili dostrzegłem, że miała przymknięte powieki i prawdopodobnie mnie nie usłyszała.
Na chwilę zapomniałem o jej rysunkach trzymanych w dłoni, jakby od zawsze były częścią mojego ciała, tak dobrze znaną i potrzebną do przeżycia.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust i wbiłem wzrok w gwiazdy, niezwykle jasne tej nocy. Wyglądały, jakby toczyły jakąś tajemniczą walkę z księżycem w pełni o to, które będzie bardziej zachwycało swoim blaskiem tych, którzy zwracali na nie swoją uwagę. O to, które z nich przegna mrok i pokaże, że ciemność ma także jasną stronę.
- Mam nadzieję, że to ja zajmuję twoją rudą główkę – powiedziałem cicho, nie chcąc jej zbytnio przestraszyć. Ale nie mogłem pozbyć się ze swojego głosu tej słynnej nutki sarkazmu.
Pepper podskoczyła na ławce i gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę. Początkowo jej dłoń chwyciła jedną ze szpilek, ale kiedy przyjrzała mi się bliżej, odetchnęła z ulgą. Uniosłem jedną brew do góry, obserwując jej reakcję.
- Przestraszyłeś mnie, głupku – oświadczyła, próbując udać urażoną, ale z nieznanych mi powodów, na jej policzkach wykwitł rumieniec.
Zignorowałem, że mnie przezwała i spojrzałem na nią, nie przestając się zadziornie uśmiechać.
- Dobrze, że ja to zrobiłem, a nie jakiś nieznany ci koleś. - oświadczyłem, odchylając głowę lekko do tyłu. - Już współczuję temu komuś, kogo podziurawiłabyś swoimi uroczymi butkami.
- Wcale bym go nie podziurawiła, tylko rzuciła w niego butem, a potem... - urwała nagle, wpatrując się we mnie badawczo. - Co ty tutaj w ogóle robisz? Nie powinieneś być na przyjęciu?
- Twoja radość spowodowana moim przybyciem, aż chwyta za serce – zakpiłem, czując, że wzbiera we mnie złość. Na szczęście, byłem mistrzem w ukrywaniu emocji.
Spojrzałem na nią jeszcze raz, tym razem bez uśmiechu, zastanawiając się, czego się spodziewałem. Że rzuci się w moje ramiona? Że powie, że się we mnie zakochała...?
- Cóż, skoro nie potrzebujesz towarzystwa, pozwolisz, że się oddalę. Pewnie wszyscy już za mną tęsknią – rzuciłem, zdając sobie nagle sprawę z ciężaru szkiców Pepper. Fałszywe nadzieje, jak ja ich nienawidzę...
- Nie! Nie o to mi chodziło! - krzyknęła Pepper, wyciągając lekko dłoń w moją stronę, jakby chciała mnie zatrzymać. Po chwili, jakby zdumiona swoim zachowaniem, odchrząknęła, nie odwzajemniając mojego zdziwionego spojrzenia. - To znaczy... Yyy... Chciałabym... Wolałabym... Może... może zostaniesz? 
Uniosłem brwi, wpatrując się w nią z zainteresowaniem. Próbowałem się nie uśmiechać jak idiota.
- Wiesz... Jest tu trochę strasznie. I ciemno. - rzekła, spuszczając wzrok.
Teraz już z całą pewnością uśmiechałem się jak zakochany szczeniak, ale nie zwracałem na to szczególnej uwagi.
Jednak po chwili wziąłem się w garść i westchnąłem, ponownie spoglądając na gwiazdy. Potrzebowałem chwili, aby uporządkować myśli, choć moja twarz wyrażała cząstkowy spokój, który starałem się utrzymać w swojej głowie. Jednak moje kąciki ust, mimo protestu rozumu, co chwilę wędrowały w górę, jakby moje ciało, o wiele wcześniej niż umysł, wiedziało, co się zaraz stanie.
- Pepper Potts boi się ciemności... Myślę, że to przydatna informacja, z pewnością ją zapamiętam. – zamyśliłem się, siadając obok niej. Zdjąłem szpilki z ławki i delikatnie położyłem je na trawie, odbijającej światło księżyca. Spojrzałem na bose stopy Pepper; mój wzrok powędrował wyżej, zauważając gęsią skórkę na jej alabastrowej skórze nóg, rąk i dekoltu. Przez cały ten czas Potts nie odrywała ode mnie wzroku, uśmiechając się delikatnie, lecz zadziornie. Uwielbiałem to w niej - potrafiła być kobieca, ale zawsze coś miała w zanadrzu. Jakby znała jakiś twój sekret, dzięki któremu jej będzie bezpieczny.
- Radziłabym ci uważać. Ja też mam bardzo dużo przydatnych informacji na twój temat.
A nie mówiłem? 
Uśmiechnąłem się, przechylając głowę w bok i ciekawie się w nią wpatrując.
- Naprawdę? - spytałem, przeciągając samogłoski. - Na przykład jakie?
- Myślę, że nie powinnam ci akurat tego zdradzać. Dzięki temu zawsze będę mogła cię zaskoczyć. I oczywiście zaszantażować. - odpowiedziała, odwzajemniając moje spojrzenie. Uśmiechała się radośnie, lecz nagle zadrżała i wessała powietrze przez zaciśnięte zęby. Zaczęła pocierać swoje ramiona dłońmi, w celu ich ogrzania.
Bez zastanowienia, wstałem z ławki i przerzucając jej rysunki do wolnej dłoni i z powrotem, zdjąłem swoją czarną marynarkę, do której założenia zmusiła mnie Pepper niecałe kilka godzin temu. Oczywiście, nie dałem tak łatwo za wygraną i zamiast białej koszuli, założyłem po prostu biały T-shirt. Zdziwiłem się, kiedy Pepper zaakceptowała mój wybór czarnych obcisłych jeansów, ale nie miałem zamiaru narzekać. Niestety musiałem pożegnać się z moimi ulubionymi granatowymi trampkami i przywitać czarne, niezbyt wygodne (choć można się przyzwyczaić), buty wyjściowe.
Stanąłem przed Pepper i okryłem jej gołe ramiona marynarką. Jej blade policzki, usiane gdzieniegdzie piegami, pokryły się czerwienią, kiedy moje dłonie zatrzymały się na dłużej tuż przy jej smukłej szyi. Spojrzałem w jej szarozielone oczy, poprawiając marynarkę. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, aż w pewnym momencie, tuż nad nami, na jednej z wielu gałęzi pięknego drzewa, rozległo się głośnie pohukiwanie sowy.
Pepper uśmiechnęła się nieśmiało i podziękowała. Odpowiedziałem jej uprzejmym uśmiechem, ociągając się z odsunięciem od niej. Jednak po chwili usiadłem obok niej, z wdzięcznością witając ławkę, dzięki której mogłem ukryć drżenie moich nóg – miałem wrażenie, że były z galarety.
Dziewczyna spojrzała na mnie, a po chwili, jakby dopiero teraz dostrzegła swoje szkice w mojej dłoni, uniosła kącik ust do góry z lekką ironią.
- A więc wnioskuję, że jednak ci się spodobały? - spytała, jakby już dawno znała odpowiedź, wskazując ruchem głowy szkice. Oderwałem od niej wzrok i zwróciłem go ku rysunkom, jakbym wcześniej ich nie zauważył. Uniosłem brwi i przybrałem poważny wyraz twarzy.
- Nie są złe... - odpowiedziałem, jednak widząc jej wszystkowiedzący wyraz twarz, odchrząknąłem i zacząłem przeglądać prace Pepper. - Tak naprawdę przyniosłem je tutaj, aby trochę na ich temat podyskutować. Mam pewne zastrzeżenia.
Pepper spojrzała na mnie, marszcząc czoło. Zastanawiała się, czy podjąć grę, ale wiedziałem, że nie potrafi się powstrzymać. Nasze docinki i sarkastyczne komentarze wymieniane przy byle okazji, były jak tlen, bez którego nie da się przeżyć.
Nie odwzajemniłem jej spojrzenia, śledząc wzrokiem ruchy swoich dłoni, przerzucających jej piękne szkice. Były wręcz idealne, ale nie zamierzałem tak łatwo odpuszczać.
Zatrzymałem się przy moim uśmiechniętym portrecie. Ten Tony był taki... radosny, jakby cieszył się tylko chwilami i nie przejmował tym, co było. Czy tak właśnie widziała mnie Pepper? Widywała mnie podczas różnych nastrojów, ale nawet kiedy chciałem, żeby wyszła i zostawiła mnie samego, ona zawsze stała przy moim boku, bez względu na to, co wygadywałem na jej temat.


Tak sobie myślę... Może ktoś ma ochotę podyskutować ze mną na jakiś temat? Wiem, że moje opowiadanie nie jest idealne, głównie literówki i przecinki, ale mam nadzieję, że jesteście w stanie mi to wybaczyć :D
Ale powracając do spraw kontaktu, jakby co, piszcie na mój e-mail: monia15148@o2.pl   :)  Wstyd się przyznać, ale potrzebuję doradcy w pewnej sprawie... Ktoś chętny?

8 komentarzy:

  1. Rany, ten rozdział jest po prostu genialny!^ ^ Ale... tliła się we mnie jednak do samego końca nadzieja,że się pocałują! XD A tak w ogóle to zaintrygowałaś mnie tą "pewną sprawą" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Chciałabym coś powiedzieć, ale nie chcę nic zdradzać... XD Och, skoro cię zaintrygowałam, to napisz! :D Muszę coś skonsultować...

      Usuń
  2. me tooo ...Dzięki za życzenie mi powodzenia z przeprowadzką : ) To słodkie .I znowu bez całusa ?No cóż ...Przeżyję jakoś ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :D Pomagałam kiedyś w przeprowadzce siostrze ciotecznej i wiem, co przeżywasz...
      Zapraszam na rozmowę, chętnie coś przedyskutuję :D

      Usuń
  3. To mamy kolejny rozdział... Kolejny świetny rozdział ;)
    Bardzo mi się podobał, znowu zachwyciłaś mnie opisami.
    Pepper i Tony są tu tacy... nie mam słowa ;D Po prostu dobrze czyta się to co o nich piszesz. Fajnie wczułaś się w rolę Starka.
    Oby tak dalej, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D
      Och, a chłopcy, będący książkowymi przykładami narcyzmu... to moja specjalność! XD
      Mam nadzieję, że wena mnie nie opuści, bo zamiast korzystać z przerwy i pisać, to prawie całe dnie czytam, różne książki, dzisiaj dokańczam powoli Intruza, już drugi raz... XD Postaram dodać nową notkę przed lub w moje urodziny, czyli 8 kwietnia :D

      Usuń
  4. Normalnie genialne! Twoje opisy są świetne,ale tak jak ,,Pepper romantyczka" miałam nadzieje,że się pocałują,no ale cóż....jakoś to wytrzymam.Tony jest taki słodki!...Czekam na kolejną notkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki :D Postaram się ją dodać jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń